Gdzie się podział mój cień?
Po przylocie w okolice równika, od razu stwierdzimy, że zazwyczaj długi cień, ciągnący się za nami w Europie, w Afryce nagle chowa się pod nogami. Oczywiście jest to spowodowane faktem, iż w południe słońce znajduje się w zenicie, czyli wprost nad naszą głową.
Nie jest to utrudnieniem podczas jazdy samochodem, tak jak to bywa u nas jesienią, jednak od razu sobie o nim przypominamy, kiedy próbujemy zrobić zdjęcie kwiatka, robaczka lub faktury. Na zdjęciu lub na połowie kartki zawsze widać cień komórki. Dlatego takie zdjęcie trzeba wykonywać pod lekkim kątem, lub w pomieszczeniu. Schowanie się w cieniu nic nie daje, ponieważ otoczenie jest tak jasne, że komórka przyciemnia obraz i trzeba go rozjaśniać ręcznie.
Najciekawsza jest jednak wędrówka słońca po horyzoncie. Patrząc na horyzont w grudniu i w czerwcu, można sobie wyznaczyć punkty skrajne i od teraz już będzie wiadomo, w którym miejscu horyzontu słońce zajdzie w marcu i we wrześniu. Natomiast wszyscy przylatujący nad równik w marcu i we wrześniu mogą łatwo odmierzyć dokąd słońce dojdzie z kilka miesięcy. Wystarczy wyciągnąć zaciśniętą pięść, która zakryje 10 stopni kątowych horyzontu i odmierzyć 23 stopnie (dwie pięści i palec) od równika w lewo i w prawo.
O tym, że jesteśmy blisko równika świadczą anteny satelitarne odwrócone w stronę satelitów geostacjonarnych nad równikiem. W porównaniu do talerzy w Polsce, to te w Tanzanii właściwie leżą.